Dobrowolne ubóstwo
![]() |
Ilustracja przedstawiająca potencjalnego samozatrudnionego na emeryturze - wygenerowana przez Dall-E. |
Oto bez większych fanfarów pojawił się niedawno (24. stycznia 2025 roku) na stronach ZUS raport "Dobrowolne ubóstwo - o konsekwencjach dobrowolnego ZUS dla samozatrudnionych" autorstwa Polskiej Sieci Ekonomii, który to obnażył zjawisko tzw. "samozatrudnienia", a raczej związane z nim emerytalne konsekwencje.
Raport ma 72 strony, ale oto najciekawsze wnioski, które zeń wynikają:
- W Polsce mamy bardzo dużo "samozatrudnionych" - ponad 2 miliony co stanowi niemal 13% wszystkich zatrudnionych (!) i jest to trzecie miejsce w UE. Nie łudźmy się jednak, że jesteśmy tak przedsiębiorczy. Ten wysoki odsetek "przedsiębiorców" nie idzie w parze z innowacyjnością naszej gospodarki,
- Niemal 73% z powyższej puli nie zatrudnia dodatkowej osoby - czyli można śmiało przypuszczać, że większość z nich to po prostu fikcja wymuszana przez rzeczywistych pracodawców, mająca na celu podwyższyć pracownikom wypłaty "na rękę",
- Przeciętny "samozatrudniony" zarabia mniej więcej dwa razy tyle co pozostała część pracowników - tu nie trzeba nic komentować,
- "Samozatrudnieni" płacą bardzo niskie składki na ubezpieczenia społeczne - to oczywiste, płacą kwoty minimalne, aby maksymalnie dużo pozostało "na rękę". Biorąc jednak pod uwagę punkt poprzedzający, mogliby spokojnie płacić większe składki bez uszczerbku dla ich budżetów domowych,
- "Samozatrudnieni" chętnie wykorzystują wszelkie przewidziane dla nich ulgi - to również oczywiste. Po co płacić więcej, skoro można płacić mniej. Jednocześnie ulgi przewidziane na pobudzanie przedsiębiorczości trafiają głównie to pseudo-przedsiębiorców, niwecząc tym samym cel, dla których je skonstruowano,
- "Samozatrudnieni" są szczególnie zagrożeni ubóstwem emerytalnym i dotyczy to głównie kobiet, które osiągają przeciętnie niższe dochody - to niejako konsekwencja punktów powyższych,
Dodatkowym problemem wynikającym z punktu ostatniego jest to, że większość samozatrudnionych, poprzez opłacanie ciągle składek minimalnych oraz liczne korzystanie z wszelkich ulg, nie wypracuje nawet emerytury minimalnej, a zatem Państwo (czyli całość społeczeństwa), będzie musiało w przyszłości dopłacać do emerytury każdego obecnie samozatrudnionego. Przypomnijmy zarazem, że taki samozatrudniony przez całe życie przeciętnie zarabiał 2 razy więcej niż "normalny" pracownik. I nieważne, czy zapobiegawczo odłożył sobie na boku na prywatną emeryturę i w sumie nie potrzebowałby państwowej - państwo i tak będzie musiało do niego dopłacać.
Z drugiej jednak strony spójrzmy na samozatrudnionego nie jak na przedsiębiorcę (czy też "prywaciarza", które to pejoratywne określenie starsi z Was mogą jeszcze pamiętać), ale po prostu jak na pracownika, który w pewnym momencie swojej kariery przychodzi do szefa po podwyżkę, a ten mówi mu coś w rodzaju:
"Słuchaj, robisz dobrą robotę, ale firmy niestety nie stać obecnie na podwyżkę. Ale poczekaj, jest możliwość, że dostałbyś większą wypłatę. Wystarczy, że przejdziesz na B2B. Nasza księgowa wszystko załatwi.".
Pracownik zadowolony nie w pełni świadomie właśnie dołączył do grona "przedsiębiorców". Cieszy się, że dostał "podwyżkę" i nie bardzo interesuje go co się dzieje "pod maską". A dzieje się to, że jego obecna podwyżka wynika wprost z drastycznego obniżenia składek emerytalnych, skazując go tym samym na ubóstwo w przyszłości.
I myślę, że właśnie tutaj jest pies pogrzebany. W tych wszystkich fikcyjnych i mniej lub bardziej świadomych przedsiębiorcach, którzy w rzeczywistości są po prostu pracownikami, a forma samozatrudnienia jest metodą optymalizacji kosztów ich pracodawców. Oczywiście znajdzie się wśród takich pracowników bardziej świadoma część, która pomyśli sobie:
"Oho, będę teraz miał odprowadzane znacznie niższe składki ZUS, dlatego gotówkę którą dostałem do ręki odłożę na konto IKE - niech pracuje na moją emeryturę lepiej niż pracowałaby na kontach ZUS w postaci wirtualnych zapisów".
Obstawiam jednak, że większość strawia uzyskany nadmiar gotówki na doraźne pożytki doczesne.
Dla pozostałej grupy "prawdziwych" przedsiębiorców rzeczywiście można by pozostawić dowolność w opłacaniu ich składek. Może z wyjątkiem składki zdrowotnej (wszyscy musimy korzystać z opieki zdrowotnej) oraz rentowej (przedsiębiorca też może w wypadku stracić zdolność do prowadzenia swojej działalności). Natomiast jeśli chodzi o składkę emerytalną - przedsiębiorca to profesjonalista, który wie co robi. Rozumie pieniądze i będzie w stanie wypracować sobie kapitał niezbędny do przeżycia na starość. Poza tym, najpewniej i tak nie przejdzie na "emeryturę", bo jego firma to jego dziecko więc jej nie porzuci póki starczy mu sił.
Co możemy jednak z tym zrobić? Możliwości jest kilka:
- Skuteczniej walczyć z fikcyjnym "samozatrudnieniem" - różne były pomysły (np. test przedsiębiorcy), ale najwyraźniej nie ma tzw. woli politycznej. Samozatrudnienie powinno być formą prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej, a nie optymalizacji kosztów większych przedsiębiorców - pracodawców,
- Podnieść składki dla "samozatrudnionych", aby nie opłacało się pracodawcom proponować tej fikcyjnej formy zatrudnienia, a jednocześnie chroniąc prawdziwych przedsiębiorców przed emerytalnym ubóstwem,
- Zracjonalizować ulgi - na przykład aby dotyczyły tylko firm zatrudniających pracowników,
- Nie dopłacać do emerytur minimalnych - to kontrowersyjne i być może krzywdzące wobec obecnie "oszukiwanych" pracowników zmuszanych do przejścia na B2B. Zawsze na końcu mogą w sądzie dowodzić, że "nie wiedzieli", że to tak będzie wyglądać - i nie musi to być ordynarne kłamstwo,
- Edukować społeczeństwo jak działa system emerytalny i dlaczego powinni odkładać także dodatkowo np. w IKE/IKZE. No i dlaczego w ogóle powinni oszczędzać. Tutaj edukacja powinna zacząć się od szkoły podstawowej - budżet domowy, a potem finanse, inwestycje, przedsiębiorczość itd.. Czy rządzącym opłaca się wyedukowane społeczeństwo? Zwykle nie, szczególnie prawicowym rządzącym.
Wszystkie te rozwiązania są jednak niepopularne. Oznacza to, że przeciwnicy polityczni momentalnie dostają do ręki argument "Zabraliście Polakom pieniądze!". Polacy oczywiście też nie będą szczęśliwi, że zabrano im pieniądze i nie ma znaczenia, że w przyszłości je dostaną. Przez skrajnie prawicową część społeczeństwa (szczególnie tą bardziej majętną) będzie powielana narracja, że "ZUS kradnie Wasze pieniądze" no i efekt będzie taki jak dotąd - żaden. A pamiętajmy, że dla polityków najważniejsze są najbliższe wybory, a nie jakieś tam odległe emerytury obywateli.
Podobne rozumowanie możemy przeprowadzić także wobec ostatniej decyzji naszego Rządu o "nieoskładkowywaniu" umów zlecenie. A to kolejny i bardzo powszechny sposób na ubóstwo emerytalne w przyszłości. Całkiem spora grupa osób pracuje na umowę o pracę za najniższą krajową, a resztę wynagrodzenia (zwykle znacznie wyższą niż ta o pracę) na umowie-zlecenie. I znów mamy ten sam mechanizm. Pracodawca optymalizuje koszty, a pracownik cieszy się, że "na rękę" dostał więcej. Nie przejmuje się, że znacznie mniej odkłada na przyszłość.
Podsumowując, nie jest dobrze i raczej w najbliższej przyszłości nie będzie wiele lepiej. Z mojej strony, na pewno popełnię niedługo kilka wpisów o oszczędzaniu, być może choć trochę wypełniając lukę edukacyjną. A jeśli macie dużo wolnego czasu i chęci, zachęcam do zapoznania się z pełną wersją raportu.
Komentarze
Prześlij komentarz