O dzieciach
Ostatnio przewijał się przez media temat zapłodnienia pozaustrojowego in vitro i oczywiście jak to zwykle bywa przy takich okazjach, natychmiast podniosły się gromkie głosy obrońców życia. Dziwi mnie jednak, że równie głośny sprzeciw nie pojawia się w chwilach, w których nasze dzieci rodzą się przedwcześnie i nikt im nie chce pomóc, bo to jeszcze za wcześnie, bo i tak nie przeżyje i w ogóle proszę się nie przejmować, bo to przecież tylko "płód"... na dodatek nieochrzczony płód, więc skąd ten cały ambaras? W dodatku jeśli domagasz się karty zgonu, aby godnie pochować własne dziecko, patrzą na Ciebie z politowaniem za plecami szepcząc: "pewno chcą wyciągnąć pieniądze z ubezpieczenia" - bardziej zranić człowieka się chyba nie da.
Zatem z jednej strony obrona 8. komórkowych "dzieci", a z drugiej odmawianie człowieczeństwa niemal całkowicie ukształtowanemu człowiekowi, który z takich lub innych przyczyn nie dotrwał w brzuszku mamy wystarczająco długo, by móc samodzielnie żyć. Taki "płód" można spokojnie odłożyć na zimną miskę i poczekać, aż przestanie się poruszać, aby następnie zrobić z niego materiał do badań/nauki dla studentów - przyszłych panów życia i śmierci. I to jest normalne. Temu nie sprzeciwia się ta sama część społeczeństwa, która wrzeszczy, że wolą Boską jest, aby pewne pary nie miały dzieci i koniec. No bo zapewne wolą boską jest, aby dziecko umarło jeszcze w brzuszku mamy i musimy się z tym pogodzić i to jest w jak najlepszym porządku. Szkoda tylko, że ci sami ludzie niechętnie poddają się woli boskiej w obronie własnego życia lub życia swoich najbliższych. Szczepią się, biorą antybiotyki i całą masę innych leków - byle tylko nie dopuścić do wypełnienia się "woli Boskiej". To jest po prostu hipokryzja!
I nie uważam, aby w metodzie in vitro było cokolwiek niemoralnego. Nikomu nie dzieje się krzywda... nikt nie zostaje zamordowany - nawet potencjalnie, bo przecież ledwie 20% najzdrowszych zarodków w ogóle się narodzi. A szansy na własne dziecko nie należy rodzicom odbierać! Nie każdy ma przecież dość siły, aby adoptować dziecko, choć to bardzo piękne...Zatem z jednej strony obrona 8. komórkowych "dzieci", a z drugiej odmawianie człowieczeństwa niemal całkowicie ukształtowanemu człowiekowi, który z takich lub innych przyczyn nie dotrwał w brzuszku mamy wystarczająco długo, by móc samodzielnie żyć. Taki "płód" można spokojnie odłożyć na zimną miskę i poczekać, aż przestanie się poruszać, aby następnie zrobić z niego materiał do badań/nauki dla studentów - przyszłych panów życia i śmierci. I to jest normalne. Temu nie sprzeciwia się ta sama część społeczeństwa, która wrzeszczy, że wolą Boską jest, aby pewne pary nie miały dzieci i koniec. No bo zapewne wolą boską jest, aby dziecko umarło jeszcze w brzuszku mamy i musimy się z tym pogodzić i to jest w jak najlepszym porządku. Szkoda tylko, że ci sami ludzie niechętnie poddają się woli boskiej w obronie własnego życia lub życia swoich najbliższych. Szczepią się, biorą antybiotyki i całą masę innych leków - byle tylko nie dopuścić do wypełnienia się "woli Boskiej". To jest po prostu hipokryzja!
Zdaję sobie sprawę, że rzucam słowa na wiatr, bo zaślepionych "miłością" nie przekonują żadne argumenty. Do nich przemawiają wyłącznie dogmaty, encykliki, kazania. Tymczasem nasze dzieci nadal będą umierać w nieludzkich warunkach, z dala od ciepła mamy, nigdy nie utulone, bez sił by zapłakać, że boli, że jest zimno... bez prawa do człowieczeństwa... bo to przecież tylko "płody"...
Komentarze
Prześlij komentarz