Cyfrowe słowo
Kiedy komputery wchodziły na rynek, reklamowano je poprzez widok biura pozbawionego papieru - czyste biurka w klawiaturą i monitorem. Wszystko miało się mieścić w pojemnych pamięciach komputerów. Oczywiście idea ta nigdy się nie ziściła i mam nadzieję, że nigdy się nie ziści. Powód jest prosty. Pomijając niewątpliwe zalety analizy, czy wyszukiwania informacji, dane cyfrowe są w oczywisty sposób uzależnione zarówno od źródła zasilania, jak i konkretnego sprzętu i konkretnego dostawcy oprogramowania. Aby odczytać nasze dokumenty, książki, cokolwiek... potrzebujemy źródła energii o odpowiednich parametrach. Po drugie, zakładając, że mamy dane zarchiwizowane na płycie CD, potrzebujemy urządzenia potrafiącego odczytać taką płytę. I wreszcie potrzebujemy systemu i oprogramowania, które poprawnie obsłuży posiadany przez nas sprzęt i odczyta dokumenty na nim nagrane. Te oczywiste warunki dziś nie stanowią większego problemu, ale nie wydaje mi się, aby za kilka tysięcy lat jacyś archeologowie byli w stanie cokolwiek odczytać z naszych dzisiejszych serwerów. Cała cyfrowa wiedza przepadnie bezpowrotnie wraz z naszą cywilizacją - nawet przy założeniu, że jakimś cudem przetrwają nośniki informacji. Dlatego nigdy nie wydam pieniędzy na eBook'a - wolę zapłacić nawet kilka razy więcej i mieć fizycznie namacalną książkę.
Już dziś mam gdzieś zestaw dyskietek dla C64 z własnymi programami i dokumentami. Niestety sprzętu nie posiadam, więc dane te dla mnie przepadły (choć oczywiście dzisiaj, przy odpowiedniej determinacji i nakładzie finansowym mógłbym niezbędny sprzęt zdobyć).
Tymczasem papier i druk to nadal jedne z największych wynalazków ludzkości.
Już dziś mam gdzieś zestaw dyskietek dla C64 z własnymi programami i dokumentami. Niestety sprzętu nie posiadam, więc dane te dla mnie przepadły (choć oczywiście dzisiaj, przy odpowiedniej determinacji i nakładzie finansowym mógłbym niezbędny sprzęt zdobyć).
Tymczasem papier i druk to nadal jedne z największych wynalazków ludzkości.
Komentarze
Prześlij komentarz