Ubuntu 9.04 także nie dla ludzi
No i zainstalowałem. Pierwsze wrażenie nawet pozytywne. Instalator sam rozpoczął ściąganie odpowiednich paczek językowych, aby po pierwszym uruchomieniu system był w całości spolonizowany. Chwilę później wyskoczył błąd z instalacją pakietu ecryptfs-utils z przydługim ostrzeżeniem, że coś później może być nie tak i może mam złą wersję instalatora (sic, płyta błędów nie miała, więc mętne tłumaczenie jak na oficjalne wydanie). No ale zainstalowało się. Pierwsze uruchomienie... i rzeczywiście. Zamiast 48 sekund, uruchomił się w 23. Zalogowałem się i widzę jakiś znak zakazu, że apt-get coś ma źle i mam z terminala coś tam uruchomić. No to uruchamiam terminal i piszę co kazali. W gąszczu wyświetlonych tekstów odnajduję kolejną wskazówkę co mam napisać, aby cośtam naprawić. Wpisuję polecenie, enter... i rzeczywiście coś się naprawiło. Znak zakazu zniknął. Niemniej cały mój zapał do nowej wersji ulotnił się bezpowrotnie :(
Tworzę sobie drugiego użytkownika, wszystko ładnie można wyklikać. Wylogowuję się z aktualnego, loguję jako nowy - działa. Postanawiam skorzystać z mechanizmu szybkiego przełączenia użytkowników. Wybieram mojego podstawowego użytkownika i... system się zawiesza - pomaga tylko twardy reset. Na dziś mam już dość... Ubuntu 9.04 okazał się kolejną edycją nie dla ludzi, lecz dla maniaków spędzających długie godziny rozwiązując podstawowe problemy.
Tworzę sobie drugiego użytkownika, wszystko ładnie można wyklikać. Wylogowuję się z aktualnego, loguję jako nowy - działa. Postanawiam skorzystać z mechanizmu szybkiego przełączenia użytkowników. Wybieram mojego podstawowego użytkownika i... system się zawiesza - pomaga tylko twardy reset. Na dziś mam już dość... Ubuntu 9.04 okazał się kolejną edycją nie dla ludzi, lecz dla maniaków spędzających długie godziny rozwiązując podstawowe problemy.
Komentarze
Prześlij komentarz