Jeśli Ubuntu to tylko LTS

Przez cały czas mojej sieciowej nieobecności sporo się zmieniło. Ubuntu sporo zainwestowało z machinę marketingową i ich strona naprawdę zachęca do pobrania najnowszej wersji i jej zainstalowania. Niemniej, najnowsza wersja, tj. 11.10 nadal jest wersją międzydługoterminową, zatem osobiście nadałbym jej status wersji beta. Moje własne próby instalacji jej na kilku komputerach, a także opis doświadczeń innych osób pozwalają mi sądzić, że to po prostu niedopracowana wersja testowa, w której próbuje się wiele nowości, z których każda nie do końca działa i sprawia podstawowe problemy. Przykładowo Unity, najnowsza chluba Canonical. Od wersji 11.04 przypadła mi do gustu ze względu na przejrzysty wygląd, spore oszczędności miejsca na netbookowym ekranie i możliwość obsługi wyłącznie za pomocą klawiatury. Uruchamianie programów i ostatnio używanych plików stało się niezwykle wygodne - pod warunkiem, że działa. W 11.10 rzeczywiście Unity działa zauważalnie szybciej, ale nadal ma problemy z wyszukiwaniem odpowiednich programów. Na dodatek przycisk Windows, który powinien wyświetlić widok okna Dashboard'u zawsze i wszędzie, w rzeczywistości nie zawsze działa i nie wiadomo dlaczego. Tego typu mniejszych lub większych problemów w systemie jest znacznie więcej, co w efekcie powoduje, że z nadzieją wyczekuję nadejścia wersji 12.04. Na szczęście w założeniach do nowej wersji nacisk kładzie się w pierwszej kolejności na poprawianie błędów, w drugiej kolejności na poprawianie błędów, a w trzeciej... na szczęście także na poprawianie błędów.
No i kolejna korzyść z posiadania wersji LTS - spokój na przynajmniej 3 lata, a od 12.04 zapowiadają, że nawet na 5 lat. Z całym szacunkiem, ale instalacja systemu operacyjnego i jego konfiguracja to nie jest to, czym większość użytkowników chciałaby się zajmować na swoich komputerach. A nie czarujmy się. Po pół roku człowiek dopiero co dopieszcza swój system, a tu pojawia się nowa wersja, która z dużym prawdopodobieństwem zrujnuje cały nasz wysiłek i da zajęcie na kolejne pół roku.
Przy okazji, osobiście wyzbyłem się oryginalnego Windowsa, na rzecz Ubuntu, który z powodzeniem działa na obu domowych komputerach oraz w pracy. Nie ma już odwrotu. Strach przed wszelkiego rodzaju szkodnikami, robakami, wirusami, trojanami mam już za sobą.

Komentarze

Popularne posty