Ukryte koszty posiadania

Dziś drobne skłonienie do refleksji nad rzeczami, o których zwykle nie myśli się wiele, ale które kosztują nas całkiem sporo energii. Chodzi mianowicie o ukryte koszty posiadania.

Oto kupując dowolną rzecz, zwykle kierujemy się jej mniejszą lub większą użytecznością. Nakłonieni przekazami reklamowymi wyobrażamy sobie jak to nasze życie stanie się lepsze, albo po prostu o ile piękniejszy będzie nasz salon z kolejnym "słonikiem szczęścia". Tymczasem przed każdym zakupem, warto zrobić szybką analizę tego, czego dany przedmiot będzie od nas wymagał w dłuższej perspektywie. W jaki sposób obciąży naszą kieszeń i nasze myśli? Na szybko kilka przykładów:

Słonik szczęścia będzie potrzebował miejsca i regularnego odkurzania. Więcej słoników o bardziej skomplikowanych kształtach, oznaczać będzie znacznie więcej czasu poświęconego na usuwanie kurzu podczas sobotniego sprzątania.

Ekspres do kawy będzie domagał się odkamieniania, czyszczenia młynka, czyszczenia pojemnika na wodę no i oczywiście uzupełniania zapasów kawy, a także... odkurzania.

Smartwatch (i inna drobna elektronika przenośna) przynajmniej raz dziennie będzie domagał się ładowania co przy większej liczbie "nowoczesnych" domowników stanowić będzie konieczność wygospodarowania sporego kawałka blatu, odpowiedniego okablowania z ładowarkami czy maty ładującej itd.. Całość niekoniecznie bardzo estetyczna.

Mop elektryczny domagał się będzie znacznej ilości miejsca, specjalnego płynu do mycia podłóg, nowych wkładów czyszczących, no i oczywiście ładowania akumulatora po każdym użyciu.

Paprotka oprócz odpowiedniego miejsca będzie się oczywiście domagała wody, nawozów, czasem wymiany ziemi itp.. (nie wiem czego więcej wymaga paprotka, dlatego moja nie przetrwała).

Nawet zmywarka to konieczność nieustannego uzupełniania zapasów tabletek, płynu nabłyszczającego, soli zmiękczającej, serwisu no i oczywiście (o zgrozo) ręcznego jej wypróżniania.

Samochód to już prawdziwy potwór potrzeb, o których wszyscy boleśnie i kosztownie wiemy: paliwo, ubezpieczenie, serwis, miejsce parkingowe.

Dziecko... cóż, w obliczu obecnej sytuacji demograficznej kraju, pozwólcie że nie rozwinę dalej tego przykładu.

Sumując czas spędzony na wszystkie te drobne (i niekoniecznie drobne) czynności obsługowe, okazuje się, że mamy w domu drugi etat, do którego musimy jeszcze sporo dopłacać. Stajemy się służącymi naszych własnych rzeczy.  Warto o tym chwilkę pomyśleć przed wciśnięciem mitycznego "kup teraz".

Komentarze

Popularne posty