Zimny prysznic

 Zachęcony relacjami medialnymi na temat morsowania, postanowiłem sobie w zeszłym roku, że oswoję się nieco bardziej z zimnem. Na morsowanie byłem jednak zbyt leniwy. Jako substytut wybrałem sobie zimny prysznic. Po krótkim przeszukaniu wszechwiedzących internetów na temat wszelkich za i przeciw, zabrałem się "do roboty".

Pierwsze próby nie były zbyt udane, ponieważ nie mogłem zdobyć się na odwagę żeby przekręcić kurek na maksymalne zimno. Przekręcałem go stopniowo i przy pewnym poziomie zimna po prostu ręka już nie chciała dalej kurka przesuwać.

Zmieniłem więc strategię i z powodzeniem stosuję ją już przez ponad rok. Otóż prysznic biorę bardzo gorący. Nie parzący, ale po prostu gorący. Dopiero gdy już jestem dostatecznie wygrzany, jednym ruchem przekręcam kurek na "zimno" i tak robię sobie dwa powolne obroty wokół własnej osi (razem może około 10 sekund), ale z pominięciem głowy. Oczywiście pierwsze kilka dni człowiek traci na chwilę dech, ale potem szok był już mniejszy.

Później spróbowałem strategii prosto z pewnego słynnego dalekowschodniego klasztoru mnichów. Mianowicie, maksymalnie skupiałem myśli na bodźcach, które odczuwałem. To nie jest łatwe, bo odruchowo próbujemy uciec od nieprzyjemnego bodźca. Myślami uciekamy i walczymy, a to tylko potęguje wrażenie nieznośnego zimna. Tymczasem całkowite skupienie się na doznawanych uczuciach rzeczywiście powoduje, że dyskomfort jest wyraźnie mniejszy i zupełnie do zniesienia. Ciekawy przykład tego jak wielka jest władza umysłu nad ciałem.

Co z tego mam? Nie mogę powiedzieć, że wszystkie problemy świata zniknęły. Rzeczywiście, w ostatnim roku nie przeziębiłem się ani razu, ale osobiście nie dopatrywałbym się tutaj jakiejś korelacji. Najpewniej po prostu przypadek (*). Ale największym i niepodważalnym plusem zimnych pryszniców jest to, że po wyjściu z kabiny człowiekowi jest po prostu ciepło! I ciepło to czuje się jeszcze spokojnie przez  pół godziny. I choćby dla tego jednego powodu było warto. Polecam!

PS. internety głoszą, że lepiej nie próbować tego w domu, jeśli mamy "problemy z sercem". To tak na wszelki wypadek, gdyby jakiś zbłąkany użytkownik T*k T*k'a tu trafił i padł na zawał.

Powodzenia! 

(*) Tydzień po napisaniu tych słów dopadło mnie wirusowe "przeziębienie". Tak więc, wszyscy zwolennicy bio-homeo-płaskiej-ziemi, zimne prysznice nie chronią przed wirusami.

Komentarze

Popularne posty